Ostatnio sporo sobie myślę.
Chodzę, dużo spaceruję sobie.
Marzną mi uda.
Miksuję pesto z zielonej pietruszki.
Staram się jeść mniej słodyczy.
I mniej wydawać pieniędzy.
Zapisałam się na fizjotrening.
Tam są takie małe piłeczki z kolcami, które podkładamy sobie pod plecy i się na nich turlamy.
To jest fajne.
Trochę boli.
A trochę to jest tak, że czujesz wreszcie, że coś czujesz.
Skupiasz się na tych piłeczkach i na tym bólu i to jest tylko Twoje ten moment i ten ból jest tylko Twój.
Dzisiaj byłam w dwóch biedronkach.
Po taką marchewkę z czekoladkami Lindt’a.
Kupiłam wczoraj taką w prezencie dla pani z przedszkola.
No i jak ją kupiłam to od razu żałowałam, że nie kupiłam drugiej dla nas.
Bo w środku były czekoladowe króliczki, czekoladowe biedronki, czekoladowe robaczki i czekoladowe marchewki na patyczku.
No i tak tego żałowałam, że pomyślałam, że w sumie to po co będziemy tej pani z przedszkola tę marchewkę dawać.
Że przecież możemy jej nic nie dawać.
Albo po prostu dać jej z okazji Świąt coś innego.
Tylko, że czegoś innego akurat u nas w domu nie było a było już za późno żeby to coś innego kupić.
Więc finalnie dzisiaj rano marchewka pojechała do przedszkola.
A ja pędem poleciałam do biedronki.
W tej samej biedronce, w której jeszcze wczoraj było całkiem dużo marchewek, dzisiaj nie było już żadnej.
Kupiłam więc czekoladowego królika i poszłam do drugiej biedronki jakieś dwa kilometry dalej.
W drugiej biedronce również nie było marchewki natomiast były duńskie ciasteczka w pięknych kolorowych puszkach, jedyne sześć złotych za sztukę.
Wzięłam żółtą, niebieską i różową.
Fioletową sobie darowałam bo już bez przesady z tymi słodyczami.
Jednakże moje dziecko bardzo było rozżalone brakiem marchewki w obu biedronkach.
A tym samym brakiem owej marchewki w naszym domu.
Tak więc dałam się namówić jeszcze na szybki kurs do Piotra i Pawła gdzie o niebiosa marchewka była.
Parę złotych droższa niestety ale jak się powiedziało Piotr to trzeba powiedzieć Paweł.
Takim oto sposobem na te Święta mamy wymarzoną marchewkę Lindt’a a także czekoladowego królika oraz trzy puszki duńskich ciasteczek.
Niebieską, żółtą oraz różową.
A jutro polecę chyba po tę fioletową bo trochę zaczynam żałować, że jej nie kupiłam.